środa, 18 lipca 2012

Wiklina - nowa przygoda


Od kilku tygodni moja mama chodzi na zajęcia organizowane przez klub seniora. Znając moje zainteresowania starała się mnie namówić i w końcu przekonała abym wybrała się z nią na jedno spotkanie. "Jak nie będziesz zadowolona to przecież nie musisz chodzić" - powiedziała. Byłam dwa tygodnie temu i niedość, że mi się spodobało to byłam wręcz zachwycona tymi zajęciami:) Dziś znowu się wybrałam mając nadzieję, że pozwolą mi uczęszczać na te zajęcia cały czas. Problem tkwi w takim małym szczególe mojego wieku. Z racji, że skończyłam 26 lat to jestem za stara aby zapisać się do młodzieży oraz za młoda na seniora i co tu zrobić?:D Na dzień dzisiejszy chodzę z mamą i póki mnie nie wyrzucą będę ich tam nachodzić i tworzyć koszyczki z wikliny:) Dziś była nas trójka i praca pod czujnym okiem naszego mistrza - pana Leszka,  szła nam bardzo dobrze. Oto dowody:


Na początku oczywiście każdy kolejny krok pan Leszek zaczynał i pokazywał jak dalej robić. Później szło samo i wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni z tworzących się piękności:) W małym pokoiku na piętrze powstały takie oto wytwory naszych rąk:


Już mam pomysł na następne zajęcia. Planów zdradzać nie będę ale z pewnością podzielę się kolejnymi wiklinowymi dziełami:) 

2 komentarze:

  1. Brawo! dobry nauczyciel, co widać to udanych wiklinowych wytworach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. UWIELBIAM WIKLINĘ, MAM BZIKA NA JEJ PUNCIE, NIGDY NIE PRZECHODZĘ OBOK DZIEŁ Z NIEJ ZROBIONYCH OBOJĘTNIE! POZDRAWIAM I ŻYCZĘ SAMYCH UDANYCH WYPLOTÓW!

    OdpowiedzUsuń